sobota, 31 stycznia 2015


Prolog: „I miss you so much”



                Bywa tak w życiu, że jest źle. Czasem bardzo źle lub nawet tak źle, że nie widać światełka w tunelu. Wtedy szuka się jakiegoś sposobu na wybrnięcie z sytuacji.  Czasami znajduje się go szybko, wolniej lub nawet wcale. Lecz najgorzej jest wtedy, gdy widzi się jedno pewne wyjście, ale oznacza ono cierpienie, swoje lub kogoś bliskiego. Pojawia się poważny dylemat: porzucić pewne koło ratunkowe nabite gwoźdźmi i utonąć, czy złapać go i jakoś przetrzymać ten ból? Wszyscy chociaż raz w życiu stajemy przed takim wyborem. Nie każdy jednak podejmuje słuszną decyzję. Nigdy jednak nie należy się załamywać, bo wtedy jesteśmy całkiem przegrani i nie będzie lepiej.
                Może być tylko gorzej.



                Jest ciemna noc.
Jedną z uliczek na peryferiach Lublany kroczy dziewczyna. Obok niej przechodzi grupka hałaśliwych młodych ludzi i mija ją, nawet nie zauważając. Jeden z chłopców odwraca na chwilę głowę w jej stronę, ale zaraz przestaje przejmować przypadkowym przechodniem, bo co może zobaczyć? Zwykłą kobietę, złapaną w pułapkę szarej codzienności, której życie obraca się wokół pracy, pieluch i gotowania mężowi obiadów. Taka, na pierwszy rzut oka, wydaje się być dziewczyna.
Ale bardziej wnikliwy obserwator na pewno nie przeoczyłby pewnych szczegółów, które zdradziłyby, że dziewczyna nie wiedzie, a przynajmniej nie wiodła, monotonnego życia. Oto, co zauważyłby ktoś bardziej drobiazgowy: osoba płci pięknej jest koło dwudziestki piątki, idzie powoli, lekko przygarbiona, co może oznaczać zmęczenie. Ale to jeszcze nic nadzwyczajnego. Dziewczyna ma nad łukiem brwiowym pokaźną bliznę po rozcięciu, a jej warga skrywa kilkumiesięczną opuchliznę. Stąd można wywnioskować, że brała udział w jakiejś poważnej bójce lub wypadku. Gdyby ktoś był bardziej natrętny i przyglądał się uważnie jej oczom, zobaczyłby, że są smutne, ale gdzieś głęboko skrywają przeżyte krótkie chwile szczęścia, które zniknęło.
Tak więc dziewczyna nie była aż taka szara i pospolita, jakby mogło się to wydawać innym osobom.
Idzie teraz w prawie zupełnej ciemności.
Dociera w milczeniu do najdalej położonego, drewnianego domku i wchodzi do środka. Zapala światło.
Szarawe pomieszczenie rozświetla blask energooszczędnej żarówki. Przy tym oświetleniu można dostrzec dość konkretny bałagan, wszędzie walające się kartki i papiery oraz kartonowe pudło z zepsutym zegarem w środku.
O nogi kobiety ociera się coś miękkiego. Z dołu zerka na nią para zielonych oczu, należących do kota.
- Tęskniłeś, Fan? – pyta dziewczyna z lekkim uśmiechem, schylając się, by pogłaskać płową sierść zwierzaka.
Wchodzi do kuchni, kot nie odstępuje jej na krok. Na stole, oprócz pizzy sprzed dwóch dni, leżą przeróżne szmaty i szmatki. Dziewczyna odruchowo kopie koszulkę, leżącą na jej drodze przemarszu. Koszulka ląduje na głowie kota, który prycha niezadowolony, drapiąc ją pazurami.
- Przydałoby się tu trochę posprzątać, co? – pyta dziewczyna z zamyśleniem.
Fan miauczy cicho, jakby na potwierdzenie jej słów. Tak długo był jedynym towarzyszem rozmów kobiety, że ta traktowała go jak członka rodziny. Pytała go o zdanie w każdej kwestii, zwierzała mu się ze swoich, często niewesołych, przemyśleń i lubiła spać, gdy kocur leżał w nogach jej łóżka.
Bierze się za sprzątanie, co robi, ilekroć jest zdołowana.
Wszystkie brudne ubrania, leżące po kątach sypialni zbiera i wrzuca do kosza na pranie, a te w szafie, które, leżąc jedne na drugich, tworzą kolorową, zmiętą mozaikę, wyrzuca na podłogę i składa zawzięcie.
Natrafia na dość dużą, szarą bluzę.
Wzdryga się.
Ta bluza nie należy do niej.
Dziewczyna przyciska ją do twarzy i bierze nosem głęboki wdech.
Czuć wciąż bardzo wyraźny zapach bezpieczeństwa, przeszłości, mił…
Drży.
Wspomnienia z przeszłości wracają jak żywe, na nowo burząc jej jako tako poukładany świat; jak rozbity wazon, posklejany naprędce, żeby nikt nie zorientował się ze straty. Ale ona się zorientowała. Doskonale zdawała sobie sprawę, że jej wazon został rozbity bardzo misternie, z wielką starannością; w drobne kawałeczki. A klej, który na powrót je spaja ze sobą, nie jest najlepszego gatunku; wystarczy drobny wstrząs a puści, na nowo rozbijając flakon.
Ona nie może sobie pozwolić, żeby znowu to wszystko stłuc; potrzeba byłoby lat, żeby po raz trzeci zmontować skomplikowaną układankę z miliona identycznych części, drobinek. A każdą z nich można się skaleczyć, każda może zranić i wbić się głęboko pod skórę.
Wciska wszystkie ubrania z powrotem do szafy i siada na łóżku, trzymając bluzę w dłoniach.
Nie minęło wcale tak wiele czasu, odkąd… wszystko się zepsuło. W tym czasie dziewczyna zdążyła nabrać do tego dystansu, nie budziła się już rano z taka goryczą, rozpaczając; przestała uciekać w kolejne dawki antydepresantów i wyszła na zewnątrz, starając się dopasować do szczęśliwych ludzi. Duża w tym zasługa kota, jeszcze większa braci. Ale ona sama bardzo się starała; chciała wreszcie nie odczuwać bólu rzeczywistości rano i nie mając depresyjnych myśli wieczorem. Chciała normalnie żyć, zamykając przeszłość w szufladce na klucz, nie mieć do niej dostępu i zacząć żyć teraźniejszością. Ale nie da się hermetycznie zamknąć przeszłości, któregoś dnia przypomni o sobie, niby przypadkiem. Wcześniej lub później, ale na pewno przypomni.
Kot wskakuje na jej kolana i mruczy przyjaźnie, łasząc się do jej szyi, jakby chcąc ją pocieszyć. Ona machialnie drapie go za uszami, wcale nie odczuwając tego, co robi; myślami jest bardzo daleko.
Po bardzo długim czasie wstaje i udaje się na kanapę. Podciąga nogi i włącza telewizor. Przeskakuje kilka kanałów, by zatrzymać się na „Batmanie”.
Gdyby  o n  tu teraz był… Pewnie narzekałby, że znowu oglądamy „Batmana”. W końcu jednak by się zgodził, mówiąc: „dla ciebie wszystko, skarbie”. Potem usnąłby w połowie filmu, za co pewnie oberwałby ode mnie poduszką. A jeśli ja bym usnęła, przeniósłby mnie do pokoju albo przykrył kocem. Gdyby był, ale go tu nie ma…
Dziewczynę bardzo frustrują takie myśli. Wie, jak to się kończy: wspomnienia, płacz, depresja… Nie chce znowu mieć doła i wpaść w tę okropną apatię, która nie pozwalała szukać żadnego szczęścia w życiu.
Chociaż, jak tu mówić o szczęściu, skoro ono było. Było tak wyraźne. I zniknęło…
Dziewczyna bierze gorący prysznic, ale to nie pomaga. Bez kolacji, bez słowa kładzie się do łóżka.
Tak dużego, że aż za dużego na jedną osobę…
Ale nie może zasnąć. Odwraca się z boku na bok aż w końcu zastyga w bezruchu, wpatrując się na pustą część łóżka, marząc, by ktoś to miejsce zajął. Wyciąga rękę i kładzie ją w tym miejscu, delikatnie eksponując je, gładząc palcami.
T A K   B A R D Z O   T Ę S K N I Ę.
Zamyka oczy, a gdy je otwiera, po policzku spływa jej łza.
Miała być jedna, jedyna łza, żeby udowodnić sobie, że jest silna, choć tęskni nie do zniesienia. Ale gdy Fan kładzie się przy jej piersi, miaucząc żałośnie, dziewczyna przytula go do siebie, a po jej twarzy zaczyna ściekać więcej łez.
Gdy kot już śpi, mrucząc z zadowoleniem, ona leży z otwartymi oczami, wspominając. Popłakuje od czasu do czasu, a gdy zaczyna już świtać, zamyka oczy, mając przed nimi jedynie wspomnienia.
***

No, może jakoś to będzie. Już od dłuższego czasu chciałam to dodać, ale coś mnie wstrzymywało. W każdym razie, jeśli jakieś daty czy informacje są  nieaktualne to nie wińcie mnie za to ;/ Tych którzy czytają, zachęcam gorąco do komentowania. ;)